piątek, 7 września 2012

Roboty, cyborgi – czy nadal tylko zabawki i science-fiction?

Od nastu już lat błądzę myślami wokół tematu robotyki, „cyborgizacji” naszego świata.
Jak różne podejście do tego trzeba mieć, jakie cele temu przyświecają i w końcu... Jak można wypaczyć idee...
Historia jako taka jest przewrotna, z jednej strony mamy rozwój mechaniki (patrz rozwój przemysłu, maszyn, w końcu robotów przemysłowych – automatycznych linii produkcyjnych), z drugiej mamy sf, która stała się swoistą maszyną napędową tego rozwoju (pierwowzór robota humanoidalnego RUR Capka, czy bliższy nam Terminator albo Robocop, mamy jeszcze dość idealistyczna postać robota Davida z filmu „Bicentennial Man” nakręconego na podstawie klasyki książkowej Asimova oraz wiele, wiele innych).

Poza maszynami stricte produkcyjnymi co raz słyszymy o eksperymentach „ludzkich” - np. Kevin Warwick – w linkach poniżej.
O ile w literaturze sf spotykamy się w większości przypadków z negacją tego typu działań (cybernetyzacji człowieka - ulepszania umysłu, łączenia mózgu z „siecią”) wynikającą z zagrożeń hackowaniem itp. o tyle w wypowiedziach „naukowców” widzimy tylko świetlany rozwój możliwości człowieka...
Jak większość chyba ludzi, rozumiem cyborgizację jako potrzebę, jako lek na nasze niedomagania fizyczne (czyt. protezy rąk, nóg...), i jestem w stanie zrozumieć badania nad możliwością wyhodowania „sobie” np. ręki z własnych komórek w przypadku gdybym takową utracił na skutek np. wypadku. Już dziś mamy doskonałe przykłady przyszycia utraconych rąk, nóg... czy też przeszczepów – choć nie jest to dla mnie sprawa do końca „humanitarna”. Rozumiem też potrzebę cyborgizacji w świetle osób upośledzonych (fizycznie) od urodzenia, jeśli udałoby się jeszcze udoskonalić np. pomysł Warwicka ze wszczepami do mózgu – to może uaktywnilibyśmy ludzi uposledzonych umysłowo – w sensie przywrócilibyśmy ich społeczeństwu jako pełnowartościowych obywateli? - chyba za daleko i zbyt idealistycznie wymyśliłem.
Za to częściej czytamy o nowinkach typu: szpiegowskie pszczółki, motylki, bezzałogowe samoloty, robot "osioł" dla armii, projekt implantowania „unii”...
Jak widać bardziej propaguje się robotykę celem kontrolowania „ludzi” niźli pomagania im.
Przykład projektu co prawda ale jak bestialskiego i militarnego oczywiście... ciekawe do czego doszli na "dziś"?
Poniżej kilka artykułów...

Pan nie jest zadowolony...

P.S. Tak mnie jeszcze się przypomniło ;) - GMO - narazie tylko roślinki, ale wspomina się i o "człowieku"... czyżby w planach Hitlera nastąpiło opóźnienie...

Pan nie jest zadowolony...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz