Mało bo mało ale zawsze coś... (klikając na obrazek przejdziesz do "dokładniejszego" opisu filmu)
ostatnio na moim małym ekranie zagościło kilka pozycji...
Prometheus (Prometeusz)(2012) z czasem chyba stanie się obowiązkową "lekturą" SF. Mimo kilku wpadek-niedociągnięć, to jednak ciekawie skręcony i pokazany obraz dociekań stworzenia naszej "ziemi". Polecam znawcom i smakoszom SF - ja tam odpocząłem ;)
AO the last hunter (AO ostatni neandertalczyk)(2011) - taka bajka wymyślanka choć mozliwa ;> przedpołudnie udane z tym filmem, a i z kobitą można oglądnąć...
Taką perełkę wynalazłem... na podstawie książki Strugackich:
Hard to be a god (Trudno być Bogiem) z rokiem wydania są trudności, źródła podają różnie, raz jest to 1989 a innym razem 1990. Czytającym braci Strugackich nie trzeba polecać, choć ekranizacja na swój sposób "ciężka" to seans zaliczam do udanych i polecam. Jest jeszcze produkcja z 2007 roku na którą rozpoczynam polowanie.
Pan jest zadowolony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz