środa, 19 września 2012

Czytanie „papieru”...


Jakże inaczej odbieram czytanie „prawdziwej” książki, przez kilka lat prawie odwykłem od zwykłej papierowej... I muszę przyznać że nawet zapach, specyficzny, książki kiedyś zawilgoconej odbiera się jako wcale znośny i „sentymentalny”? Może...

W ręce i przed oczy wszedł Aleksy Pokryszkin „Myśliwiec” wydana w 1949r nakładem Wydawnictwa „Prasa Wojskowa”.
Czyta się to dziwnie, choć ja wychowany jeszcze w dobie „kultu” partii i wojska, ale już nieco otrzaskany... Traktuję ją jako eksponat, i pamiątkę z |”okresu”.
Książka zainteresuje chyba tych, którzy interesują się lotnictwem, ale z pkt. widzenia „komunisty”, ideologa wręcz, oraz pilota. Autor skupia się na poznawaniu technik walki mysliwców z tamtego okresu, analiz, opisów i własnych dokonań – a to wszystko na przestrzeni II wojny światowej.
Dziś bawić będą archaizmy typu: „człowiek radziecki” czy opis jakże ważnego: „W tym czasie zaszło ważne zdarzenie w moim życiu osobistym. Wiosną czterdziestego drugiego roku zostałem przyjęty do partii. Rolę swoją, jako komunista, rozumiałem tak: dążyć wytrwale do tego, by zawsze być pierwszym w boju i nauce. Legitymację partyjną wręczano mi na lotnisku w pobliżu Krasnodonu.”
Taki to język... takie czasy... tylko wujek Stalin wciąż żywy... :)

PAN JEST ZADOWOLONY...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz