Jakże inaczej odbieram czytanie
„prawdziwej” książki, przez kilka lat prawie odwykłem od
zwykłej papierowej... I muszę przyznać że nawet zapach,
specyficzny, książki kiedyś zawilgoconej odbiera się jako wcale
znośny i „sentymentalny”? Może...
W ręce i przed oczy wszedł Aleksy
Pokryszkin „Myśliwiec” wydana w 1949r nakładem Wydawnictwa
„Prasa Wojskowa”.
Czyta się to dziwnie, choć ja
wychowany jeszcze w dobie „kultu” partii i wojska, ale już nieco
otrzaskany... Traktuję ją jako eksponat, i pamiątkę z |”okresu”.
Książka zainteresuje chyba tych,
którzy interesują się lotnictwem, ale z pkt. widzenia „komunisty”,
ideologa wręcz, oraz pilota. Autor skupia się na poznawaniu technik
walki mysliwców z tamtego okresu, analiz, opisów i własnych
dokonań – a to wszystko na przestrzeni II wojny światowej.
Dziś bawić będą archaizmy typu:
„człowiek radziecki” czy opis jakże ważnego: „W tym czasie
zaszło ważne zdarzenie w moim życiu osobistym. Wiosną
czterdziestego drugiego roku zostałem przyjęty do partii. Rolę
swoją, jako komunista, rozumiałem tak: dążyć wytrwale do tego,
by zawsze być pierwszym w boju i nauce. Legitymację partyjną
wręczano mi na lotnisku w pobliżu Krasnodonu.”
Taki to język... takie czasy... tylko wujek Stalin wciąż żywy... :)
PAN JEST ZADOWOLONY...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz