niedziela, 16 grudnia 2012

Niby nic takiego...

Przeglądając z nudów (czyli mam pracy od cholery... ale nie wiem za co się zabrać) wszedłem na joemonstera i po raz któryś natknąłem się na podobny filmik... Pomińmy rejestrację wypadków, bo to już się przejadło i może szczytują przy tym gimnazjaliści... mnie się podoba TO i w tym przypadku bierzmy PRZYKŁAD!!! Wróg jak wróg, ale jak widac nie taki "bezumnyj" i szacunek do straszych ma!

PAN JEST ZADOWOLONY! :)

Czas na film! Ale jaki? któż to wie... heee

Aktorzy nam się starzeją, dziadzieją co gorsza... i nie nadają się do innych ról. Pośmiać się można z tekstów mało śmiesznych, strzelanki w jedynie słusznym kierunku pooglądać, ale nijak ręka się na poręczy fotela nie zaciska... The Expendables 2 - Niezniszczalni 2


Miszczu...? Czy można zrobić coś dobrego, by było jeszcze lepsze?...
A można, zawsze można, i kiedy poprzednicy zaskakiwali szybkością, zwinnością itd, itp i byli nie do zarąbania - to nie wiedzieliśmy... gdzie się taki "ulung"... bo, przecież nie w tej zniewieściałej hameryce, czy zindianizowano-spolszczonej brytanii.. ;)
Wyszło szydło z worka, dowiemy się co/kto/gdzie stoi za panem Bournem, i jego niezwykłymi wręcz zdolnościami... a wszystko to w 135 min od których d... nie boli, bo czasu nie ma ;) i do tego bez Matta Damona!
The Bourne Legacy - Dziedzictwo Bourne'a

Jak ze zwykłego szarego kasjera zrobić karierę? Oprzeć się na kobietACH...
W obecnych czasach, gdy mam czasem problem z rozróżnieniem płci, głównie ze wzgledu na ubranie, fryzury i mejkap (brrr, facet umalowany jak dziewczę, żel, solarka - FUJ!) no po prostu BLEAH...
Wróciłem do lat siedemdziesiątych... i o dziwo (nie kobieto lekko się prowadząca) odnalazłem FACETA...
Głównie z krwi i kości, zwykłego średniaka. A jednak, zainspirowany, poprowadzony wspina się po szczeblach, spada.. poślizguje się... a jednak...
I jeszcze coś tam dobrego zobaczyłem... może i Wam się uda to uchwycić... facet "prawie" nie mija się z prawda w relacjach damsko-męskich...
I kobiety tam znalazłem, niezwykłej kobiecości ;)
Chcecie zobaczyć podrywacza w akcji? nie szukajcie na youtubie... lepiej zobaczyć Le Mouton enrage - Kariera na zlecenie  ad. 1974

Na dziś tyle... brak czasu i sił, choć co nieco w zanadrzu jeszcze mam...
PAN JEST ZADOWOLONY z seansu..

sobota, 15 grudnia 2012

To się nazywa gest, To jest WIELKOŚĆ!

Po raz pierwszy decyduję się na umieszczenie linku materiału znalezionego na wykop.pl.
I po raz pierwszy jestem dumny z tego żem Polakiem, i byli wśród nas tacy ludzie jak Andrzej Czernecki.
fot za efc.edu.pl
Wypowiedź jednego z synów jest także sygnałem dla nas, zwłaszcza do materiałów wychowawczych (czyt. matura to bzdura itp.) Znamienny jeden z komentarzy "tacy ludzie powinni leżeć na Wawelu..."

I wbrew pozorom... dobrze że nie zrobiono z tego "aferki" medialnej zaraz po odejściu p. Czarneckiego - nie było nad czym "słów rozlewać" i debilnych komentarzy czytać

PAN JEST ZADOWOLONY i ma nadzieję że kiedyś jego syn będzie mógł powiedzieć podobnie o nim.

środa, 5 grudnia 2012

Mix filmowy....

Po pracy, w chwili oddechu, nie wstając od "stołu roboczego"... oglądam, oglądam, a d.. rośnie ;)

Był sobie "rycerz" w zbroi, a jakże. Szyszak też miał, tylko miast miecza i tarczy - pistolet i kamizelkę z jakiegoś kewlaru czy coś... i motór miał (zamiast konia), oraz dywan latający zwany "batmobilem"?
Czy dalej muszę pisac o jaki film chodzi?
Własnie jestem po sesji z "batmanem" "The Dark Knight". I jedyne co, to długość... film się może i nie ciągnie, ale po seansie d... mnie boli, chyba z braku reklam ;) i rację ma Marcin_P: "Nolan nie spieszy się. Rozwija przed nami fresk, który z każdą kolejną minutą coraz bardziej pochłania, grożąc całkowitą utratą poczucia mijającego czasu."


Horroróf nie lubię, choć są wyjątki. Mało tego, remake mało kiedy bywa dobry, czy też lepszy niż pierwowzór, a do tego Harry Potter ;) w roli głównej... I tu przyznaję, zagrał ładnie, i byc może nie przylgnie do niego powyższa etykietka. i przychylam się do opinii Marcin_P: "Watkins, owszem, z powodzeniem buduje klimat niepokoju i tajemnicy, ale na tym poprzestaje" - ale film i tak przyciąga, jak klasyk!
Kobieta w czerni(2012) bo o tym mowa to film wart czasu...


Ostatnim dziś jest... obraz zapewne niespecjalnie zrozumiały dla nastolatków... bo i raczej przez nich nieoglądany, ale ma swój urok :) Prześmieczy, ze specyficznym rodzajem humoru, szczególnie dla tych, którzy mieli okazję "liznąć" podobnych sytuacji, wiedzą co nieco o realiach tamtego czasu...
Mnie skusił Malajkat, Kaczor i Zaleski oraz Kawalec. Nie strzelałem śmiechem, ale po filmie miałem znacznie lepsze samopoczucie. O rany, nic się nie stało!!!(1987)

sobota, 1 grudnia 2012

Stare, ale jare...

Nie ma to jak... nie tak całkiem stare... POLSKIE FILMY! ;)

Dzis postanowiłem przypomnieć kilka filmów, o których myślę że są cały czas aktualne... I nie są to tzw. "filmy kultowe".

"Ring" (1989) - obaraz polskiego sportu (w tym przypadku boks), nie pozostawia złudzeń, film suchy rzekłbym, ale nie dla ludzi, którzy ze sportem do czynienia mieli, i gdyby tylko chcieli opowiadać... (materiału na scenariusze byłoby bez liku)... Film kończy się happy endem a mimo trafił na moją półkę...
Obrazków brak...

Prywatne śledztwo (1987) z przepięknymi rolami Romana Wilhelmiego, Jana Peszka...
Czy ktoś z Was zastanawiał się kiedyś co by zrobił w podobnej sytuacji? Mniemam że tak. Ale od myślenia do czynu... Jeśli nie oglądaliście - żałujcie, i szukajcie, by jak najszybciej zobaczyć.

Wielka majówka(1981) - Dlaczego to oglądać? a choćby dla Piechocińskiego i Zamachowskiego, dla muzyki Maanamu! - rozbawiło mnie trochę określenie "film muzyczny" - ale... muzyka, piosenki w tym obrazie oddają niesamowity klimat tamtego czasu. IMHO ten film, bez tej muzyki nie istniał by, a muzyka bez tego filmu.. hmn.. jest dobra, ale z filmem, jest doskonała!
Prawo i pięść(1964) - Czym jest western? Czy można taką "konwencję" zaadoptować do naszych realiów?
Odpowiedź znajdzie się w tym filmie... czarne i białe charaktery, broń, "pojedynki"...marzenia, spełniona i niespełniona miłość...
Film warty przypomnienia choćby dla Skarżanki, Pietruskiego, Holoubka.



Nikodem Dyzma(1956) wspaniały pierwowzór "Kariery Nikodema Dyzmy" z niezapomnianym R. Wilhelmim, jak również  "Kariery Nikosia Dyzmy" z Czarkiem Pazurą...
Dlaczego wspaniały? Bo pierwszy, bo czarno-biały, bo utrzymany w klimacie międzywojennym. Bo inny niż jego następcy...




wtorek, 27 listopada 2012

Filmów oglądanie, patrzenie może...

Dziś... być może dziś będzie inaczej...
" Pomiędzy dwójką bohaterów toczy się walka, w której 40-letni chłopiec z trudem dotrzymuje kroku 10-letniej kobiecie." - tak opisała to Infelia, i bardzo trafnie... Bo czyż 40 latek może być dorosły?
Film to: "Jutro będzie niebo" (2001)


Czy można "zasiać" i zebrać plon w postaci dziecka? - Niesamowita, na tylko i wyłącznie swój styl opowieść o potrzebie macierzyństwa, ojcostwa... Ale też obraz społeczeństwa (jakże amerykańskiego), na pozór wspaniałego, rodzinnego i sąsiedzkiego - a jednak pełnego oszustwa, zawiści, nieprawości. Jak się w tym odnaleźć? - zobaczyć po prostu film: "The Odd Life of Timothy Green" (2012)


Jaka była geneza? Od czego się to rozpoczęło...?
Bohaterami historii są kadeci trenujący w akademii wojskowej... i... dalej musicie zobaczyć sobie sami.
Fanom SF nie muszę chyba polecać, dla pozostałych.. hmn... film niewiele wyjaśni, i nawet okazać sie może nieciekawy, a mowa o: "Halo 4: Forward Unto Dawn" (2012)


Czy nasze życie to "czyjś" plan? Czy czasami nie wydaje się nam, że "jakaś opatrzność" kieruje nas w tę czy inną stronę... A może "ktoś" rzeczywiście nad nami czuwa... a kiedy "trzeba" interweniuje...
By się tego dowiedzieć warto zobaczyć: "Władcy umysłów" (2011)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Matura to bzdura... epizodycznie...

Dawno nie gościłem na swoim blogu, ale przed chwilą trafiłem na to: (LINK).
Panie Boże, widzisz i nie grzmisz!?
Załamałem się i zapłakałem...

PAN NIE JEST ZADOWOLONY...

środa, 7 listopada 2012

Filmów ogladanie...


Dawno mnie tutaj nie było, takie czasy dla gangsterów nastały ;)
Mimo wszystko filmów co nieco się przewinęło. Do niektórych pozycji wróciłem, obejrzałem raz jeszcze, i jeszcze raz, i pewnie jeszcze wrócę... Dlaczego o tym piszę? Jakiś czas temu natknałem się na artykuły z odnosnikami do stron w których „łowcy” wyłapują błędy, kiksy w filmach. Faktem jest, ze mogą one być rażące, ale mnie dopiero świadomość ich istnienia chwilowo przeważnie nastraja pesymistycznie. Błędy te, są-były do uniknięcia, czy skorygowania na etapie produkcji, obróbki komputerowej etc. I tak naprawdę, kiedy o nich wiem, są chwilami drażliwe.
Kilka przykładów? Prosze:
a) Stara polska produkcja, „Krzyżacy” - król Jagiełło odbierający „nagie miecze” ma na ręku zegarek ;), w panoramie z zamku malborskiego widać w tle wieżowce ;) - fakt, inne czasy... i technika nie była na takim jak dziś poziomie.
b) Świeższe wydanie, film produkcji polskiej „quo vadis” w niezwykle doborowej obsadzie, a tam poniżej togi widzimy trampki ;)
c) „Troja” - superprodukcja... też nie ustrzegła się błędów... to chyba jedno ze słynniejszych ujeć, kiedy Achilles stoi na tle nieba, a tam... spokojnie leci sobie samolot ;)
d) „Battleship” - jedna z najnowszych produkcji, tyle że... sporo błedów tzw. „continous action” - co oznacza ze w jednym ujeciu jest tak, a w drugim inaczej, a obrazowo? W tym filmie widać to najlepiej w ujęciach po bitwie, kiedy to w jednej chwili załoga jest cała mokra, ociekająca wodą, a za chwile widzimy że tej wody jakby nie było... i jedna z końcowych scen, która mnie bardzo zdrażniła, wybuch statku „matki”, fala uderzeniowa się rozchodzi, a na bohaterach nawet nie drgnie przysłowiowy włos na wietrze ;>

To tyle, dziś w praktycznie każdym filmie da się coś wyłapać, a to ktoś z obsługi planu w kadr się zaplącze, a to niesforne lustro, czy szyba odbije kamerzystę, i wiele, wiele innych. Co nam, „oglądaczom” nie musi przeszkadzać, bo w końcu ważna jest akcja i wyobraźnia, która powinna przysłaniać takie delikatne „niedopatrzenia”. Dosłownie w tej chwili pomyślałem o teatrze, gdzie do dziś najważniejszą osobą jest aktor, ten który przenosi nas w świat, który próbuje nam przedstawić, a środki temu pomagające (scenografia, stroje, oświetlenie) są tylko „pomocnikami”.
Świat perfekcyjny? A co to jest...?

Wracamy do seansu...

1. „Blank slate” - Czysta karta – to ciekawa pozycja dla osób lubiących pogranicze science fiction, paranormal, i do tego kryminał. Główna bohaterka stając na krawędzi zgadza się na wszczepienie pamięci innej osoby, by tym zabiegiem pomóc odnaleźć zabójcę/ów... Co z tego wyniknie, sami zobaczcie.



2. Total Recall – Pamięć absolutna – remake słynnego filmu z Arnoldem Schwarzenegerem pod tym samym tytułem, pozycja bardzo ładnie skręcona, kilka punktów podkreślających pierwowzór. Zastanowiła mnie pisownia w samym filmie, nazwa firmy pisana była „rekall” a w poprzedniku chyba było „recall”


3. „Looper” - Pętla czasu – kolejna pozycja dla smakoszy SF, a zwłaszcza podróży w czasie ;)
Poznajemy młodego chłopaka, zabójcę mafii i śledzimy jego losy związane z podróżami... w czasie. Dość przewidywalny, a jednak ciekawy i momentami zaskakujący film, co czyni go wartym poświęconego czasu.


4. „Wing Commander” -starsza pozycja, bo z 1999r. Ale mnie jakoś ominęła wtedy... Można by przyjąć jako klasyczny obraz konfliktu zdobywców przestrzeni i obcej rasy, a na tym tle kilku bohaterów dziarsko ratujących Ziemię. O ile pamiętam, to film został zrealizowany na podstawie gry komputerowej pod tą samą nazwą...


5. „The final coutdown” ad 1980, dla fanów klasyk, dla niezaznajomionych... hmn, znowu podróże w czasie... (znowu, gdyż... powyżej też były) A jednak trochę odmienne spojrzenie na temat, losy bohaterów... Jak dla mnie, mimo że mocno „amerykańsko-patriotyczny”, to jako SF wspaniały.


To kilka obrazów które na szybko i „bieżąco” wstrzeliłem w temat...

Listopadowe politykowanie...


     W ostatnich dniach przed „świętem” trafiły przed oczy dwa obrazy, filmy dokumentalne – reportaże. Zdenerwowały mnie, szaraka na tym łez padole. Na co dzień daleki jestem od polityki, ale od święta... Może nie tyle interesuje mnie polityka sensu stricte, co związana z nią „ekonomia” w oczach zwykłego obywatela. Filmy te, pokazały, uświadomiły, utwierdziły mnie w przekonaniu, że politycy to „banda żerująca na nas”. Pokazały rozmiar manipulacji „chołotą”, pokazały jak nieświadomi jesteśmy tego co wokół nas się dzieje, i jak dajemy sobą manipulować. Oraz, co najważniejsze moim skromnym zdaniem, jak mało znaczymy, znaczyliśmy i znaczyć będziemy w świecie!

     Pierwszy film („Kto wygra mecz”) pokazuje jak ze swoistej porażki (organizacja euro2012), za pomocą mediów, i dobranych wyrażeń można zrobić sukces... Pokazuje niezwykle dobitnie jak widzą sytuację jednostki wykształcone, a jak reaguje lud... („chleba i igrzysk...” - tutaj na miarę naszych czasów).
Proste środki okazują się najskuteczniejsze.

     Drugi film („List z Polski”), to obraz bardziej upolityczniony kanwą katastrofy smoleńskiej, i jej skutki widziane oczami autora... Tu zobaczyłem (tak to zrozumiałem) co przyświecało śp. Lechowi Kaczyńskiemu, w świecie zdominowanym przez silne kraje próbował na swój sposób „zjednoczyć” tych maluczkich, by dać odpór „mocarstwom”. Tak proszę państwa, w jedności siła, a my, Polska, jesteśmy krajem słabym! Trzeba to przyjąć do wiadomości, przełknąć tą niezwykle gorzką pigułkę i jeszcze strawić. Tej jedności najprawdopodobniej bały się mocarstwa.
Warto zwrócić uwagę na słowa wschodniej strony, Wiktora Juszczenki i Władimira Bukowskiego, zwłaszcza ten drugi doskonale przedstawia obraz Polski na mapie współczesnego świata, europy... i wyraźnie wypowiada słowa dotyczące wpływów politycznych mocarstw, oraz ich stosunek do nas!
Mnie tylko przychodzi na myśl sytuacja z przed 1939roku, kiedy podpisaliśmy „wspaniałe” traktaty, byliśmy „potęgą militarną” - a wyszło? Jak zwykle... (zwróćcie uwagę na słowa p. Waszczykowskiego dotyczące warunków bezpieczeństwa...). Pan Juszczenko daje nam obraz, jak jedna decyzja parlamentu może zablokować rozwój kraju na ponad ćwierć wieku... a jednocześnie jak mocarstwo może mieć na ten rozwój wpływ. Wróćmy do p. Bukowskiego, w jednym z fragmentów łatwo zauważyć podział wschód-zachód a MY jesteśmy granicą tego podziału (strefy wpływów).

     Czy ktoś pamięta, że na pogrzebie Piłsudskiego chyba (bo nie jestem pewien) jedynym „obcym” przywódcą był Hitler? (dziś mamy prezydenta Rosji i przywódców centralnej europy)
Można by odnieść wrażenie deja vu, ale patrząc dość szeroko, ja tak to widzę.
Jesteśmy w NATO, tragicznie (podejrzanie) ginie przywódca jednego z krajów członkowskich, razem z nim 6 generałów oraz 88 osób z nimi związanych, a sojusznicy co z tym robią? Czy choć okazują szacunek, hołd zmarłym? (zasłaniają się islandzkim wulkanem, kiedy rejsowe samoloty nadal latają...) Nasz przewspaniały sojusznik, brat w demokracji (USA) od lat obiecuje zniesienie wiz... i co widzimy? OBIECANKI!

     Obie „sojusznicze” strony (m. in Anglia, USA, Rosja) do dziś utajniają dokumenty z przed 50-70lat! DLACZEGO!? Czego się boją? Zamieszek, że się obrazimy, pogniewamy? Cały „inteligentny” świat prawi: „lepsza smutna prawda, niźli piękne kłamstwo” - w tym przypadku chowanie głowy w piasek...
     Tak na marginesie, naście, może już dzieścia lat temu, początki internetu w Polsce, natknąłem się na pewne dokumenty, wtedy jeszcze prawie nikt nie słyszał o teoriach spiskowych, o manipulowaniu mediami (w dzisiejszym znaczeniu). Dokumenty dotyczyły poszukiwań dziadka, może pradziadka, Amerykanina który będąc „socjalistą-komunistą” postanowił opuścić rodzinę i ruszyć do Rosji, pomagać w rewolucji 1917 roku. Na początku słał jakieś listy, ale potem ślad po nim zaginął. Lata potem rodzina postanowiła go odszukać... zdaje się że przy pomocy Czerwonego Krzyża udało im się dowiedzieć co nieco i zdobyć arcyciekawe dokumenty. Pan ten po rewolucji został zesłany do jakiegoś obozu, a potem... tu jest najważniejsze, POPEŁNIŁ SAMOBÓJSTWO DWOMA STRZAŁAMI W TYŁ GŁOWY. Pamiętam że zapisałem sobie skany tych dokumentów, niestety, „spaliły się” wraz z moim dyskiem twardym... ale poszukam ich, może jeszcze gdzieś w sieci są...
Czy takiej prawdy boją się nasi „sojusznicy”?

     Co najbardziej boli? Brak lidera, na tyle rozsądnego, na tyle charyzmatycznego i na tyle oddanego krajowi, by wybrnąć z tej „kałabani” na tarczy...
To co mamy, jest, jak powiedział Hołdys tylko wyborem „mniejszego zła”, a na to się nie zgadzam, i prawdę pisząc nie wiem co zrobię z tym „fantem”.

     Dziś już wiemy co będzie z obecną „elitą” - siądzie na euro-stołkach i stanie się nietykalna!
Zauważyliście jak zostały za nami sprawy Amber Gold-u, syna pana premiera? Jak w ich szumie przegłosowano kilka ustaw szkodzących krajowi?

PAN NIE JEST ZADOWOLONY!

sobota, 13 października 2012

wiara i niewiara czyli ateizm polityczny

Czytając "codzienne" wiadomości polityczne nie sposób zacisnąć zęby i zakląć.
IKONOGRAFIKA
CAŁĄ TREŚĆ WYSTĄPIENIA
Rząd PO z donaldiniem na czele wmawia nam że jest dobrze, przedstawia plan działania i co jest wielce zauważalne proponuje wydłużenie urlopu macierzyńskiego do roku, czysta zagrywka pod publiczkę.
Z tym, że ja już panu/om nie WIERZĘ! Obiecywaliście tak często i tak wiele, a ile z tego zrealizowaliście!?

Warto czytać by nie stać się marionetką, trybikiem w maszynie pseudo demokracji...
Rząd ekspertów? Ale jak ich wybrać? Komu zaufać?
I jak tu wierzyć politykom? - intencje są, ale droga do realizacji?
Na koniec o ograniczeniu wolności wbrew konstytucji!
 

"Wypaczone pojęcia wolności, rozumianej jako niczym nie ograniczona samowola, nadal zagrażają demokracji i wolnym społeczeństwom."

Jan Paweł II

 Wszystko co powyżej to nie farsa, a codzienność szarego człowieka w zmaganiach póki co umysłowych. Komu dziś ufać? 

PAN NIE JEST ZADOWOLONY..

Cóż tam, Panie, w polityce?

Spotkałem się ostatnio z tytułowym cytatem, łamiąc regułę nie odpowiadania pytaniem na pytanie, strzeliłem: a wiesz kogo cytujesz? odpowiedzi nie dostałem, bo i nie zostałem zrozumiany...
Kłania nam się lektura i po raz kolejny, czy to wiedza zbyteczna, czy matura to bzdura? 
Zatracamy tożsamość! Nie mamy pojęcia że cytujemy! Nie wiemy kogo cytujemy!
Wiele z powiedzeń przeszło do naszego "słownika" codziennego, ale nie jestesmy w stanie choćby na częsć z nich przytoczyć autora, a co dopiero kontekstu danej wypowiedzi...
Cytujemy fragmenty filmów, powiedzonka sławnych i tych mniej, ale...     

"Nie ma większego bogactwa w narodzie nad światłych obywateli."
Jan Paweł II

Niedawno ogladałem film, niemal połowa dialogów składała się z cytatów, i choć sens wypowiedzi rozumiałem, to poświęciłem niemal pół nocy na dotarcie do źródeł, i zwątpiłem, nie miałem sił by przez nie przebrnąć, tak wiele wątków sie przewijało. A znaczyło to jak marna moja wiedza, i ile przede mną czytania. Zrodziło się też pytanie, czy potrzebne są te informacje by zrozumieć film? 

kącik filmowy...

Też się nazbierało co nieco...
Ale tylko kilka opiszę...
Trójkat Bermudzki - starszy film bo z 1987r, a jednak pięknie pokazujący jak wielka może być przyjaźń, do jakich poswięceń można być zdolnym (mimo swych ułomności) by żyć, i życie zabierać, i o życie dbać...
Jak dla mnie jeden z ciekawszych obrazów i pokaz gry Kociniaka, Peszka oraz Pietraszaka.
LINK do opisu.

W imieniu diabła - produkcja z przed roku,czyli 2011. Film trudny, bo poruszający dziś już mało pamiętaną historię Sióstr Betanek, choc nie jest to tak oczywiste (że to nie chodzi) dla oglądającego, jeśli nie interesował się, nie czytał informacji z nimi związanych.  Poza pewnym studium psychologicznym postaci, warto obraz zobaczyć choćby po to, by uzmysłowić sobie, jak sekta może sie "rodzić" tam, gdzie jej najmniej można się byłoby spodziewać.
LINK do opisu.

Party przy świecach - też starszy obraz (1980) znanego naturszczyka Jana Himilsbacha. Przepiękna komedia obyczajowa obrazująca polską naturę w myśl przysłowia "zastaw się, a postaw się" i "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal". IMHO ten film trzeba zobaczyć! By m.in. ujrzeć siebie w "nieco" krzywym zwierciadle...
LINK do opisu.
Ponieważ film był realizowany dla telewizji, nie ma plakatu,a le na znanym portalu mamy co nieco z filmu: 

wiedza nie zbyteczna i czy będzie miała na to wpływ matura?

Dawno nie pisałem... ale nie co dzień na corridzie byka zabijają...
Działo sie różnie, ale dopiero teraz zaczyna się coś klarować. Widac to po wpisach i newsach, więc zacznijmy...
Niedoskonałosć prawa zawsze była, ale czy tak rażąca? - Jakos za komuny nie słyszało się zbyt często o takich makabrach... A dziś, prawie co dzień tabloidy nas nimi zarzucają...
Sprawa Ambera nabiera rumieńców... Tylko dlaczego działania "urzędników" naraziły na straty finansowe tylu "zwykłych" ciułaczy?
Myślę że te 20 lat temu ludzie, mimo swoistej biedy byli uczciwsi, sobie bliżsi, i nie było tylu afer, tyle niegodziwości w życiu codziennym...

PAN NIE JEST ZADOWOLONY...

wtorek, 2 października 2012

Konstytucja

Teraz już wiem, dlaczego "praktycznie" sie u nas nie uczy "konstytucji" i praw dla nas z niej wynikających...
Art.1 Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. 
Art.4.1 Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. 
Art.4.2 Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.

Czas znaleźć i poczytać dokładnie...

Pan nie jest zadowolony ze swej niewiedzy.... 

niedziela, 30 września 2012

złote "jajo kukułcze" ambera...

Jeden "przekręt" staje się przyczynkiem do "lawiny" ukazującej jak "spartolony" mamy system...
Czytając doniesienia z lewa i prawa dotyczące Amber Gold (Ciekawym określeniem nazwy, z definicji jest że amber, to żółte światło (uliczne), czyli ostrzegawcze... tak żartem, z mojej strony), bardzo trudno nie zauważyć niedoróbek "prawa" Rzeczypospolitej.
Oj zaczyna się walić ten "irlandzki" w POlsce domek z kart...
Uśmiechnąłem sie sam do się...i zapaliłem z wrażenia... zdanie powyżej, jego pisownia - dzieło przypadku, po kilku sekundach do mnie dotarło, omen jaki, czy cuś...
Tak zupełnie przypadkiem ostatnimi dniami wróciłem do pięknego filmu zza wschodniej granicy... "Ciekawostki rosyjskiej polityki" albo "Osobliwości...", niestety, na znanych portalach trudno znaleźć ową pozycję, są jej koleżanki... wędkarstwo i myślistwo. Co tym bardziej przykuwa uwagę!
Nie mam na myśli wzorowania się na nich... ;) ale pokazanie "idei", mysli przewodniej każdego z tych filmów... Żyjemy dla siebie, nie dla posiadania... Czyli umiar i nie wszystko złoto co się świeci. Nie zawsze wzorce z zewnątrz są dobre, i nie zawsze trzeba je wprowadzać...
Zresztą, wprowadzono i próbuje się nadal wprowadzać (wciskać) "wspaniałości", ale po czasie okazuja się zwykłymi "bublami" którymi zachód, wschód, reszta świata wspaniałomyslnie nas obdarowali.. ;> A my? Jak zwykle... budzimy się z ręką w nocniku.

Poza nawiasem....
Około ćwierć wieku temu, jeden z moich kolegów w pewnej dyskusji przytoczył słowa swego znajomego niemca, brzmiało to mniej więcej tak: "Socjalizm jest najdłuższą drogą do kapitalizmu..." mnie się wtedy wyrwało: "i vice versa"...
Ktoś może mi zarzucić "komunizm" - lecz nie wypaczajmy idei, samej w sobie ok? W końcu dążymy do "równości"...

Wyszli na ulice...

Wczoraj odbył się marsz... "Obudź się Polsko" - i bardzo dobrze, kto mógł to był... ja i mnie wielu podobnym się nie "udało" wziąć udziału w tymże pochodzie. Szkoda... bo dowiedziałem się dopiero wczoraj po południu, że były autobusy darmowe... w sensie "zwiazkowe" i mogliśmy pojechać.
Śmiem wyrazić tylko opinię, że w tym marszu powinni wziąć udział "młodzi" - by nie dać odwetowcom maczugi do ręki, że dziadki, babcie "mohery" same szły... Szczerze mówiąc nawet moja mama wyraziła akces... gdyby nie zdrowie... droga... - musiałem jej to uświadomić, oraz to, że właśnie młodzi w tym marszu powinni się pokazać. Przyznała rację - a z Jej opinią zawsze się liczyłem, bo nigdy mnie nie osądzała, nie kierowała - a jedynie mówiła co Ona myśli, bez sugestii, a do rozważenia.
Czas najwyższy pokazać (dosadnie) w formie pokojowej że ludziom nie w smak obecna "politykierka" i "okradanie" narodu. Przewodnictwo tylko nijak mi nie odpowiada... w sensie PiS... ale to tak ogólnie...
Siadłem  grubo po północy do przeglądu niusów.. i co widzę? NO KLĘKAJCIE NARODY!
Tow. bolek  nasz wodzu a.d. 1980 i zbliżone raczył zaopiniować marsz.. jako "antydemokratyczny"...
Zapomniał wół..? A kto strajki "organizował? Kto na ulice wychodził? (lat temu 30..) Kto nie chciał ale musiał?
Chyba nobel w jobel sie pomieniał...
Obserwując z dnia na dzień swoje podwórko... nie trudno zauważyć jak w ludziach coś kiśnie, cos ich dusić zaczyna. Co będzie jak wybuchnie?
Pół europy "zaciska" pasa, ale na ulicach okazując swoje niezadowolenie jakoś nie widzimy w tym nic zdrożnego... TYLKO  NASZE ULICE NIE MOGĄ MIEĆ NIEZDOWOLENIA...

PAN NIE JEST ZADOWOLONY....

środa, 26 września 2012

Polak - Litwin, dwa br(y/a)tanki

http://polonia.wp.pl/kat,1010249,title,Politycy-obiecuja-Polakom-ze-rozwiaza-wszystkie-ich-problemy,wid,14956024,wiadomosc.html

GMO - coś w trawie zapiszczało

I mamy pierwsze koty za płoty... Niestety, wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na szkodliwość tych produktów zarówno na świat zwierzęcy jak i ludzi! Jak widać pierwotne badania przeprowadzono "nieskutecznie", a może specjalnie tak to zrobiono...
O modyfikacjach GMO wspominałem w postach nie koniecznie z nimi bezpośrednio związanymi:
TUTAJ i TUTAJ
Dziś mamy kolejne potwierdzenie szkodliwości "produktu" GMO jako takiego. Dochodzi jeszcze kwestia "ochrony roślin" - i niesamowitego parcia na rynek... ale to już inna kwestia, której można uciąc łeb przy samej d...
Czytając tekst (LINK) i ogladając załączone filmiki trudno oprzeć się wrażeniu, że wielcy tego świata dążą do jego destrukcji... Póki co, tak to wygląda niemal w każdej dziedzinie.
W myśl tego co zobaczyłem na załączonych filmach można by wnioskować, że firmom zależy tylko na szybkim zarobku, a co jeśli poprzez takie działania dąży się do ograniczenia populacji ludzkiej, tyle że w sposób "zawoalowany"?
Świat filmowy niejednokrotnie pokazywał skutki takich działań, próby takich modyfikacji... tylko czy my takie sygnały potrafimy weryfikować? Odczytywać?
By nie być gołosłownym, i tak na szybko:
1. Rundskop - i te umięsnione zastrzykami byki...
2. Cała seria Resident evil
3. The Constant Gardener - jaki "piękny" obraz badań na całych populacjach - fuj...
4. Serenity - kolejny nie udany eksperyment...
Te kilka przykładów, nie koniecznie super trafnych ale zaznaczających sam schemat, oddaje całą ideę.
To filmy...a co w realiach? Jak widać GMO, gdzieś tam przywrócono do "życia" bakterie dżumy...
A czy mamy pojęcie co może dziać się w laboratoriach wojskowych? Co tam nam szykują?

PAN NIE JEST ZADOWOLONY...

wtorek, 25 września 2012

Polityki gospodarczej i Polski... obraz, szaraka oczami...


Z dnia na dzień ciekawiej przedstawia się ten obraz... „Lanszaft” rzekł bym. Nijakie to, zakłamane, stłamszone, oszukańcze – by(d)le jakie.
Z jednej strony dwie siły polityczne ścierające się z powierzchni ziemi, z drugiej biedny ludek pracujący na czarno... albo „legalnie” po 14h na dobę, bo na raty i rachunki nie wystarcza.
Przed oczy wstawia nam się dwie drogi, i obie złe... bo jak wybrać z dwojga złego? Tak jak po śmierci Lecha Kaczyńskiego? Pamiętam jak dziś wielką obrazę na słowa artysty, który „ośmielił się” powiedzieć przed kamerami mniej więcej tak: „jeśli mam wybierać mniejsze zło, to nie wybieram żadnego i na wybory nie idę..” - och jak pojechano po nim, jaki to on nieodpowiedzialny... A czy można wybierać „mniejsze zło”?
Nie powinno być „szarosci”, „szarej strefy”.
Zamiast rozbudowywania przepisów, praw, obowiązków wypadałoby skupić się na ich uproszczeniu i prostym, życiowym ekzekwowaniu. Nie trzeba do tego 100 tys nowych etatów urzędniczych, nie trzeba obiecanek niespełnionych.
Od lat uczy się nas jak przepisy „omijać”, kombinować...jak podatków nie płacić...
Od lat czytam również wypowiedzi „prostych”, drobnych sklepikarzy, handlarzy jak się im śrubę przykręca... ale to akurat prawda jest, bo „wielkim” tego swiata nie przeszkadza to w „kombinowaniu i omijaniu”, tym małym też nie, tyle że Ci mali ponoszą dużo większe koszty, bo ich nie stać na „kombinowanie i omijanie”, i nie mają na to czasu!
Przykład? Sklepik osiedlowy, właściciel jest tam już o 4 rano, musi przyjąć chleb, nabiał, warzywa. Otwierte w zasadzie od tej 4 rano, bo część ludzi o 5-6 już wychodzi do pracy, a świeży chlebek i rzodkiewkę wypada zjeść. Teoretycznie tak do 10-11 jest ruch, prawdę mówiąc mógłby zamknąć o tej 11 i do 13-14 zrobić przerwę, tyle że mieszka ok 30 min drogi od sklepu, więc jaki jest sens tracić godzinę na przejazd? Lepiej w tym czasie sprawdzić faktury, i papiery inne... potem do ok 20ej dalszy handel... a od 18 wyprzedaje warzywa które następnego dnia nie doczekają, bo lepiej grosz chocby odzyskać niż stracić... i tak co dzień, prócz niedzieli – bo wtedy wolne...
Powiecie że tak sobie wybrał, że nie może mieć źle, skoro to ciągnie... Ano i on nie marudzi, choc musi trzy zusy opłacić, podatki... pytanie jak to 3 zusy? Ano jedna pani na zwolnieniu, jedna w ciąży... a pracować nie ma komu... taka polityka socjalna... to tylko wierzchołek góry...
Trochę się pokręciłem po sklepikach, kwiaciarenkach, taksówkach, małych zakładach ślusarskich, mechanicznych... Porozmawiałem z właścicielami, i co się wyłania?
Woleliby prosty podatek liniowy od skomplikowanego vatu, podzielonych stawek itp., itd. Jedną prostą składkę ubezpieczeniową, a nawet ubezpieczenie obowiązkowe „zakładu” jako całości.
Przykład kombinatora podatkowo-pracowniczego, a mam, i to kombinator w świetle prawa!
Jak nie płacić za pracownika zusu, podatku... proste, zatrudniać bezrobotnego na przyuczenie, na 3-6 mcy (w tym czasie koszta ponosi „państwo”), potem go zwolnic na miesiąc-trzy (wraca na zasiłek i dalej „państwo go utrzymuje”), potem delikwenta znowu zatrudnić na 3-6 miesięcy (jest już przeszkolony, więc przyuczenie trwa miesiąc a dalej pracuje jak każdy, tyle że dalej na koszt UP cazytaj „państwa”), i tak wkoło przez rok, dwa... Jaki z tego wniosek?
Ano taki, że „ZAKŁAD” praktycznie przez cały okres zatrudnienia nie ponosi kosztów ubezpieczenia, zasiłków... Nie jestem specjalistą, ale tu wystarczająco widać jak „wielkich” stać na kombinowanie. A słowo „państwo” w tym wywodzie należy czytać „PODATNICY” czyli każdy z nas!
Odbiegłem sprintem od tematu.
Czy da się uzdrowić coś, co jest chore już od samego początku?
Jak można zwalczać korupcję kiedy na każdym kroku wyciągane są „dowody” na „każdego”?
Kiedy jednostki do walki z korupcją same są skorumpowane?
Jak tworzyć „prawo” kiedy „urzędnicy” do tego powołani, tworzą bubel?
Jaki jest sens wprowadzania ustaw bez wykładni, albo w nowej ustawie zapomina się wykluczyć starą?
Jak wierzyć w niezawisłośc sądów kiedy zasiadają w nich ci sami co 30-40lat temu ludzie, a ich następcy to „wychowankowie”, pracujący jak ich nauczyciele..?
Jak wierzyć prokuratorom, o których co raz to głośniej?
Sam „rząd” to nic, zostaje jeszcze „armia” urzędników, bezdusznych, nie myślacych wykonawców bzdurnych przepisów...
Do wyciągnięcia wniosków z. tego co napisałem wystarczy przeglad prasy codziennej, czy papierowej, czy internetowej.

Jak widzę Polskę? Obraz „nędzy i rozpaczy” i módlcie się, jeśli macie do kogo, elito rządząca, bo co raz to więcej głosów przeciw wam... Skrajnościom lud nie wierzy, bo już były, ale teorii środka też nie ma.
W myśl kapitalizmu wyprzedaliście ogromny majątek „narodu”, jak dziennikarze pokazują za srebrniki, ludzie nie mają pracy, a wy piszecie i mówicie co innego, to dlaczego połowa moich znajomych pracuje za granicą? Wierzycie że wrócą z kapitałem? Wolne żarty...
Mnie jedynie sentyment i syn trzymają w tym suwerenie unii... lecz z każdym dniem utwierdzam się w decyzji wyjazdu, by zapewnić sobie i dziecku należyty byt.

Poniżej kilka „prostych” zdawałoby się spraw, a przez urzędasów i prawo doprowadzonych do granic absurdu, oraz opinia, i coś czego nam brak...


Wiedza zbyteczna... czy niezbędna?


Temat powrócił całkiem przypadkiem podczas seansu filmowego... Oglądając film „Tracker” z 2010r. Zastanowiłem się na wojnami burskimi, a własciwie szacunkiem jakim jakim oficer brytyjski darzył dziwnego człowieka... oraz jaki strach wzbudził ten człowiek w podoficerze... także angliku, kiedy ten pojawił się na „ich” wyspie...
Zastanowiły mnie padające tam słowa o obozach „koncentracyjnych”, w których zaginęła rodzina owego „dziwnego” osobnika...
Drążąc trochę temat dowiadujemy się że „obozy koncentracyjne” to wcale nie faszystowski wymysł... obozy takie istniały na długo przed II wojną światową, tylko nie były tak „rozpropagowane” jak niemieckie. Można by powiedzieć, wstydzono się ich, ich ujawnienia. Nie miały one bezpośrednio na celu eksterminacji jako takiej, ale robiły to „pośrednio”.
Pierwszymi stricte obozami były w końcu XIX w. Tzw. „reconcentrados „ na Kubie, wymysł n.b. gen. Martineza Camposa. Kolejną ważną wzmianką są wspomniane wojny burskie (1877-1902), i tutaj spotykamy się z obozami, które wg pierwotnych założeń i opisów wcale „eksterminacyjne” wcale nie są... tylko z założenia...
Później mamy rok 1911 i spisy ocalałych Hererów – to już niemiecka robota... I tu pojawiają się kartoteki, znakowanie więźniów, badania „medyczne”...
Następnie mamy I wojnę światową, tyle że tam mamy dziesiątki tysięcy „internowanych”.
Mało wspomina się rok 1917 i rewolucję w Rosji, oraz „5 listopada 1918 roku Rada Komisarzy Ludowych w ogarniętej rewolucją Rosji wydaje słynny dekret "O czerwonym terrorze", który przewidywał zabezpieczenie Republiki Radzieckiej od wrogów klasowych przez izolowanie ich w obozach koncentracyjnych. Ofiarami obozów - do końca 1920 roku powstało ich 84 (obozy) z 50 tys. więźniów - już nie obcych, ale obywateli własnego państwa.”
Dopiero II w. światowa ukazuje z całym rozmachem machinę „obozów koncentracyjnych”.

Zaczęło się od filmu, wydawałoby się zupełnie nie związanego z tematem... Czy to jest wiedza zbyteczna?
Film polecam, bo jest to ciekawa pozycja nie mieszająca we łbie...

A do tego co nieco poszukać sobie w skarbnicy wiedzy... a dla leniwych choćby poczytać tutaj lub tutaj

Czy można być zadowolonym? raczej nie... co nie umniejsza dobremu filmowi

Sny... śnienie i jak to z tym jest?


Od pewnego czasu zastanawiałem się jak to jest z naszymi snami, dlaczego zapominamy je niemal natychmiast po przebudzeniu, dlaczego w większości są to „dobre” sny?
W przeważającej większości moje sny są dobre, znacznie lepsze niż rzeczywistość, może dlatego staram się po przebudzeniu je zapamiętać, a i jeszcze z racji nic nie robienia to bywa że zasypiam ponownie i próbuję je śnić dalej...Bo straszna jest świadomość że to „dobro” wraz z przebudzeniem ucieka, i nawet nie można go zapamiętać... Mnie pozostaje, przynajmniej przez pierwszych kilka minut dobry humor... Potem, jak większość, zapominam, tylko czasami w ciągu dnia jakiś przebłysk, wspomnienie. Czasami udaje się zapamiętać ideę snu, i tak udało mi się zapamiętac jakieś wyjątkowe sny, bardziej deja vu, czy sny tzw. prorocze.
Tych ostatnich miałem w życiu kilka... na zasadzie deja vu, czyli: kurcze, ja to już widziałem... brałem w tym udział...
Gdzieś czytałem, że wpływ na nasze sny może mieć to co czytamy, z czym się zmagamy, nasze problemy... jakiś wyjątek stanowiły wypowiedzi, że „dobre” rzeczy z życia przeniosły się na sny...
Czyli: im gorszy, smutniejszy dzień, tym lepszy, milszy sen... Czyżby sam mózg kompensował nam straty dnia?
Czytam w 99% SF, ale jakoś nie zauważam odzwierciedlenia tego w snach. No, może sny o lataniu... ale okazuje się że nie jestem w tym wyjątkiem... lataliśmy, latamy, będziemy latać w snach ;)
Pomijam sny erotyczne, z których wyrosłem już dawno temu... bo chyba wiek dojrzewania ma to do siebie, że takie właśnie sny mamy... ale bywają i teraz ;) też miłe, ale i dużo bardziej „erotyczne” a nie mechaniczne ;)
Ponieważ ciężko sobie przypominać co w konkretnych śnieniach było, to i trudno o nich pisać. Sięgałem też do „senników” ale nijak się nie sprawdzały... więc odłożyłem temat głęboko na półkę.
Zauważyliście że sny z kategorii „straszne” śnią się najcześciej w nocy, kiedy jest ciemno i się budzimy wystraszeni wśród tej ciemności? Natomiast „dobre” sny trafiają się najczęściej nad ranem, tuż przed przebudzeniem... albo i przebudzenie taki sen przerywa (niestety...).
Dobrym jest jedynie to, że i jedne i drugie najczęściej szybko zapominamy, ja mam to szczęście że czasami udaje mi się jeden „dobry” sen kontynuować przez kilka nocy...
Czego i Wam życzę..

niedziela, 23 września 2012

udany seans...


Przypadek rządzi naszym losem...
Z pewną taką nieśmiałością rozpocząłem seans, nie czytałem recenzji, nie szukałem w skarbnicy (internecie) informacji o nim. Trafił do mnie przez przypadek... a z sobotniej nudy poobiedniej został włączony. Obsada, jak i początek nie wciągnęły mnie... ale po kilkunastu może minutach nie mogłem się oderwać. Niby taki „amerykański film drogi”, lecz inny, nie tak obcesowy, nie tak nachalny, a i brutalności w nim prawie nie uświadczysz, a co dopiero wulgarności.
Film nietuzinkowy, jak i poznanie jego bohaterów w wędrówce przez ich kawałek życia, a wszystko to w prostych, codziennych scenach. Tego nie można opisywać, to trzeba obejrzeć.
„ - życia się nie wybiera tato, życiem się żyje...”

Klasycznie opis dla niedowiarków TUTAJ

PAN JEST ZADOWOLONY...

sobota, 22 września 2012

tylko wytrwałością i pracą narody się bogacą...

"Niekorzystną sytuację na rynkach pracy w Europie wciąż potęguje kryzys gospodarczy. Wskaźnik stopy bezrobocia osób poniżej 25. roku życia utrzymuje się na ponad dwukrotnie wyższym poziomie w porównaniu do wartości stopy bezrobocia wszystkich aktywnych zawodowo. Zgodnie z danymi opublikowanymi przez Eurostat, w maju 2012 roku w Unii Europejskiej bez pracy pozostawało 5 517 mln osób, które nie ukończyły 25. roku życia. Stopa bezrobocia w tej grupie wiekowej wyniosła 22,7 proc."

To nie cytat z czarnowidztwa... a notka z (wp.pl)
PAN NIE JEST ZADOWOLONY...

jeden film...

Dziś na "tapecie" tylko jeden tytuł. "Red lights", reklamowany jako dramat, thriller... dla mnie to jeszcze science fiction... bo czyż nie dotyczy spraw na dziś "niebadalnych"?
Ładne ujęcie paranormalności, z jednej strony demaskowanie oszustów, z drugiej pozostaje coś, czego wyjaśnic się nie da... mimo dość słabych ocen.. polecam.
Dla wymagających konkretów...

PAN JEST ZADOWOLONY...

żagle, żagle, żeglowanie i cumowanie...

Jedna z niewielu spraw sądowych, gdzie przychylam się do wyroku ;)
Prawie kazdy port pobiera opłaty za cumowanie, każdy pomost (keja) obarczony jest opłatą, jaką? wiedzą żeglarze... nie jest to mało... (jak pamiętam z lat poprzednich to ok 10-15zł). Są porty gdzie może stać 100-200 łajb... wiec tak naprawdę podatek od tego pomostu to "DNIÓWKA"!
Więc nie płaczcie panowie właściciele...
(Portowe myto) 

porażka sądu i premiera...?

nie można już byc w opozycji, nie mozna byc niezadowolonym...z naszej irlandii... pokazuje to artykuł "masowe grzywny..."
Sprawa stara, sąd i prokuratura potrzebowały 1,5 roku... śmiać się czy płakac?

równi i równiejsi...

Przykro czytać, zwłaszcza że sam mam syna chodzacego do szkoły... i taka sytuacja nie tylko w Policach ma miejsce... Każdy rodzic powie ze jego dziecko "najważniejsze jest!" - poza marginesowymi wyjątkami. Jest coś za czego przykładem powinnismy podążać...
Przykład z Brazylii, od wielu lat dzieci przystępujące do komunii św. przede wszystkim są ubrane jednakowo!, pilnuje tego rada kościelna, rodzice są zobligowani do ubrania zarówno siebie jak i dzieci - schludnego i skromnego, kogo nie stać dostanie co trzeba od rady parafii. Przyjęcie po tym ważnym jakby nie było dla kazdego katolika święcie odbywa się na koszt któregos z najbogatszych parafian...i najczęściej na jego hacjendzie... Są tam wszyscy, dzieci, rodzice, zaproszeni goście... Mimo skrajnych różnic, ludzie ci potrafią przynajmniej pokazać że DZIECI w tym jednym dniu są RÓWNE!
Co się dzieje z nami? Wiadomo że dzieci to potencjał w który należy inwestować! Przypadek opisany w artykule (Obiadowa segregacja w szkole) nie powinien mieć miejsca w kraju rozwiniętym, humanitarnym etc. za jaki się uważamy!

PAN NIE JEST ZADOWOLONY...

piątek, 21 września 2012

polityczna nekrofilia?

Czytając doniesienia codzienne, trudno pominąć ofiary katastrofy smoleńskiej i ich ekschumacje... Porażająca dośc myśl, bo prawie każdego z nas to nieuchronne kiedyś dotknęło. Rozumiem ludzi w których świadomości rodzi się zamysł o podmianie ciał, zwłaszcza po takiej katastrofie, i do tego jeszcze trudna wiedza o tym że ciało bliskiej nam osoby poćwiartowane wręcz leży w trumnie.
A wszystko owiane nutką polityczną... tylko zawoalowaną jeszcze...

i jak widać sprawa nabiera tempa... (będziemy kopać?)

filmów oglądanie...


Seans nie zachwycił mimo dobrych recenzji, nie wiem,może to moje nastawienie, może pogoda... bo jednak obejrzałem, ale nie to żeby miał do niego wrócić...
Freelancers... chyba tylko dla wybranych...


Guyver bohater ciemności - staruszek, jak odgrzany kotlet... niestety nie wszystko z wiekiem nabiera „smaku”.. Może gdyby miał naście lat, to by się zachwycał scenami walki... potworami... i do tego wątkiem miłosnym. Film tylko dla fanów SF, a i to dla wytrwałych...




Rundskop (Głowa byka), trudny film, bo dramat „wielokrotny”. Dla mnie to porównanie człowieka do zwierzęcia na poziomie „szprycowania” świństwem. W dość zawoalowany sposób pokazuje skutki „poprawiania” natury z jednej strony, a z drugiej próby (nieudolne, tylko chemiczne) naprawienia krzywdy..
Trudny, ale wart poświęconego czasu, bo to się dzieje.. gdzieś z boku... ale się dzieje... i to jest smutne.



PAN JEST ŚREDNIO ZADOWOLONY...

czwartek, 20 września 2012

żeby sprawiedliwie było...

Najpierw należy przeczytać, potem zrozumieć... a jak klawiatury przy tym nie połamiecie to gratuluję nerwów... i postronków rzeczone trzymających... http://www.wolnyswiat.pl/20h3.html
PANU SIĘ KOZIK W KIESZENI ROSTWIERA!

Roboty, cyborgi... GMO

Kilka-nascie postów wstecz wspominałem o robotyzacji, i ogólnie postępie...
Dziś niejako po drodze natknąłem się na pewien komentarz ze strony NowegoEkranu, poniżej cytuję w całości:
"Ustawa o nasiennictwie, wdrażanie GMO:
Najważniejsze zagrożenia:

- zagrożenie ekonomiczne (patenty) związane z produkcją żywności oraz nabywanie praw patentowych poprzez skażenie środowiska..
- zagrożenia skażeniem ekologicznym, którego skutków nie da się przewidzieć a dostępne wnioski wysunięte z dotychczasowych analiz wskazują, że skażenie to jest trwałe i nieodwracalne.
- zagrożenie skutkami zdrowotnymi dla każdego człowieka z wielkim podkreśleniem kobiet w ciąży i dzieci.

Prawo:

Art. 181 kodeksu karnego mówi:

§ 1 Kto powoduje zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2 Kto, wbrew przepisom obowiązującym na terenie objętym ochroną, niszczy albo uszkadza rośliny lub zwierzęta powodując istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 3 Karze określonej w § 2 podlega także ten, kto niezależnie od miejsca czynu niszczy albo uszkadza rośliny lub zwierzęta pozostające pod ochroną gatunkową powodując istotną szkodę.

Art. 23. k.c. Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie … ,pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.

Każdy ma prawo do życia w bezpiecznym, nieskażonym środowisku.

Art. 24. § 1. k.c. Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.

W związku z Art. 5 k.c.

Art. 5. Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony.

Art. 39. Konstytucji:

Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody.


Uświadamiając sobie znaczenie przytoczonych faktów i zapisów prawnych, należy jednoznacznie stwierdzić, że większa część społeczeństwa jest obecnie poddawana eksperymentowi uwalniania żywej technologii genetycznej do środowiska i od lat poddawana eksperymentowi spożywania żywności pochodzącej z organizmów modyfikowanych genetycznie:


- bez wyjaśnienia, o co w tym chodzi,

- bez wyjaśnienia, jakie mogą być zagrożenia i konsekwencje,
- bez świadomego wyboru obywateli,
- i bez jakiejkolwiek wiedzy o istnieniu GMO u 66% obywateli Polski. [8]

W związku z powyższym, wprowadzanie na rynek technologii GMO jest jawnym łamaniem praw człowieka, Konstytucji RP, Kodeksu Karnego, Kodeksu Cywilnego oraz wielu praw międzynarodowych.


Jednocześnie należy oznajmić, iż osoby propagujące przeprowadzenie eksperymentu na tak wielką skalę i w sposób niekontrolowany, nawołują do popełnienia przestępstwa związanego z przeprowadzeniem eksperymentu naukowego, bez wiedzy osób, na których eksperyment ma zostać przeprowadzony.


http://maciejka.nowyekran.pl/post/59396,eksperyment-naukowy-kryptonim-gmo

http://pluszak.nowyekran.pl/post/22339,obywatelskie-zadanie-wstrzymania-glosowania-w-sprawie-ustawy-o-nasiennictwie

Złożyłem zeznania w tej sprawie.

Pawlak z Kargulem...

Jeszcze trochę a przyjdzie nam dochodzić swoich praw jak tytułowemu Pawlakowi... (jest u mnie jeszcze dwa granaty...)
Ostatnimi czasy stałem się dość wytrwałym czytelnikiem i oglądaczem poczynań redaktorów Nowego Ekranu, co poniżej widać|:
Z jednej strony medialna sieczka, a z drugiej zimny prysznic - magiel finansowy
Jak uwierzyć w niezawisłość sądu? - jawne-niejawne
Bo coś takiego jak honor to dla nich papier do d... i wcale nie żartem Król Julian rzecze: Hańba wam!
Tutaj jeszcze ciekawiej...

Wierzyć się w to nie chce, ale materiał nie kłamie...
PAN NIE JEST ZADOWOLONY...

The Boat That Rocked czyli Radio na fali

Jak pracuje rząd?

poniżej fragment spotkania ministerialnego..:
m – minister
u1- urzędnik 1
u2 - urzędnik2

m: Dzień dobry, dzień dobry. Siadajcie panowie. Rozgłośnie pirackie....Zapewniłem premiera, że zlikwidujemy je w ciągu roku.
U1: Jak pan zaraz zauważy, nie łamią istniejącego prawa.
M: To wkrótce się to zmieni,|panie...
u2: - Frederix.|
m: - Frederix. Dlatego jesteśmy w rządzie. Jeśli coś się nie podoba wymyśla się na to ustawę. Jeśli już o tym mówimy, panie...
u2:- Frederix.|
m:- Frederix.
U1: Tak..?
M: Powinniśmy wymyślić ustawę zabraniającą pańskiej fryzury.
U1 - Nie podoba się panu?
m: - Nikomu się nie podoba. Z wyjątkiem ślepców. I pewnie ci mijając pana odczuwają wstręt.
Ma pan dzień na włosy i 2 tygodnie na piratów. Do widzenia.

Jest to fragment dialogu (w wolnym tłumaczeniu) z filmu (na szczęście...) „The Boat That Rocked”.
Tylko dlaczego myślę że tak właśnie pracują nasi włodarze?
Powinno to Was zachęcić do samego filmu na który zapraszam...
Atu jak zwykle profesjonalniej...

PAN JEST ZADOWOLONY... Z FILMU...

środa, 19 września 2012

Czytanie „papieru”...


Jakże inaczej odbieram czytanie „prawdziwej” książki, przez kilka lat prawie odwykłem od zwykłej papierowej... I muszę przyznać że nawet zapach, specyficzny, książki kiedyś zawilgoconej odbiera się jako wcale znośny i „sentymentalny”? Może...

W ręce i przed oczy wszedł Aleksy Pokryszkin „Myśliwiec” wydana w 1949r nakładem Wydawnictwa „Prasa Wojskowa”.
Czyta się to dziwnie, choć ja wychowany jeszcze w dobie „kultu” partii i wojska, ale już nieco otrzaskany... Traktuję ją jako eksponat, i pamiątkę z |”okresu”.
Książka zainteresuje chyba tych, którzy interesują się lotnictwem, ale z pkt. widzenia „komunisty”, ideologa wręcz, oraz pilota. Autor skupia się na poznawaniu technik walki mysliwców z tamtego okresu, analiz, opisów i własnych dokonań – a to wszystko na przestrzeni II wojny światowej.
Dziś bawić będą archaizmy typu: „człowiek radziecki” czy opis jakże ważnego: „W tym czasie zaszło ważne zdarzenie w moim życiu osobistym. Wiosną czterdziestego drugiego roku zostałem przyjęty do partii. Rolę swoją, jako komunista, rozumiałem tak: dążyć wytrwale do tego, by zawsze być pierwszym w boju i nauce. Legitymację partyjną wręczano mi na lotnisku w pobliżu Krasnodonu.”
Taki to język... takie czasy... tylko wujek Stalin wciąż żywy... :)

PAN JEST ZADOWOLONY...

wtorek, 18 września 2012

Seansu filmowego przy niedzieli cd..

Tym razem nic z SF...
Na pierwszy ogień poszedł wygrzebany z pudła „Across the universe” - hmn... ale wizje były jednak fantastyczne...
Nie jestem fanem filmów tego typu, mówiąc szczerze nie potrafię nawet oglądać w „całości”, jak też i innych. Romansidło, jak romansidło, ale piosenki zaśpiewane fajnie i to mnie skusiło... zwłaszcza aranżacje
Poniżej dwa kadry ze scen finałowych... A sam film polecam, choćby dla muzyki i śpiewu ;)


„Notebook” - film przeleżał kilka lat, jakos nie miałem ochoty po recenzjach oglądać... Jednak wola ma słaba... i pułkownik trafił na ekran domowy. Z jednego jestem zadowolony, dobrze się stało że nie oglądałem tego filmu wtedy gdy się ukazał. Nie miałbym takiego dystansu, nie zrozumiałbym, i znając siebie, po kilku minutach odstawiłbym z powrotem na półkę.
Tym razem udało się, i poleciał w całości. Nie ma zamiaru streszczać i opisywać, każdy odbiera inaczej, dla mnie to była kwintesencja miłości i wierności „obietnicom”

„Róża” - może nie pułkownik, ale swoje odczekała. Film trudny, bo o czymś, o czym kiedyś się nie mówiło, bo krasnaja armia była nietykalna, a i temat mazurów i warmiaków do dziś bywa „niewyraźny”. Wielkiego halo nie było i nie będzie, a wartościowy to materiał bo „ludzki”.






KLIK I PROFESJONALNY OPIS...


„Stepy” lub Beyond the steppes – Film z 2010 który tez nie odbił się specjalnym echem wśród polskiej publiki. Może stoi za tym czas? Choć to dziwne, 1920 siedzi w „naszych” głowach, a II w. światowa jakby znikała z naszej świadomości... przyczyną może być patos komunistyczny, ta ilość filmów wojennych którymi nas raczono w jego dobie...
Stepy to sedno tego co przeżyły kobiety wygnane, ale nie tego co myślały...



„Drzwi” oryginalny tytuł „Az Ajto” - pozycja dla wszystkich uczących się „rozumieć” innych, akceptować... Oraz o tym jaka „miłość” może, czy powinna być...

KLIK I PROFESJONALNY OPIS...

Weekendowy przegląd PAN UZNAJE ZA UDANY I JEST ZADOWOLONY...

Wiedza zbyteczna... i „matura to bzdura”...

Od kilku lat mam wrażenie uwsteczniania się „młodzieży”, sam nie jestem wykształcony, mam jedynie tą maturę... którą to program „Matura to bzdura” ukazuje jako wielce zbyteczną... Obraz jaki pokazują nam, jest dla mnie zatrważający. Studenci/tki swą ignorancją, bezczelnością maskują niewiedzę PODSTAWOWĄ. Obracając się w środowisku ludzi „prostych”, po zawodówkach, podstawówkach, czasem technikach postanowiłem pokazać im kilka z tych programów. Faktem jest, ludzie ci nie mieli lat 18-25(na oko) jak Ci z programu... lecz 35-55 lat a na pytania padające w czasie programu w znakomitej większości odpowiadali już w trakcie czytania cytatów...
Zresztą na co dzień osoby te używają języka bez „przecinków” nadmiarowych, i błyskają co raz dowcipem wcale nie rynsztokowym.
Swego czasu czytałem o panu Fiszerze Franciszku, i jak zachwalany był jako niezrównany humorysta (WIĘCEJ TUTAJ), mnie się wydaje, że był to facet w dobrym miejscu i dobrym czasie... choć postawy jego chwalić nie mogę, bo z opisu wynika że trutniem był wielkiego kalibru, ja przy niem to gucio z pszczółki maji...
Innym przykładem, dla mnie pobudzającym okazał się portal zbyteczna.pl, poza bzdurami tam wypisywanymi, uśmiałem się sam z siebie... Wg. Mnie najstarszym drzewem polskim bo tak mnie uczono dawno temu miał być dąb „Bartek” a tu jak się okazuje, żyję w niewiedzy tyle lat... bo to cis Henrykowski jest najstarszym drzewem... Czy uważacie że to wiedza zbyteczna?

Jestem kiepski, nie walduś i nie ferdek, ale kiepski z pamięcią do dat, imion, nazwisk, języków... Ale moje „morale” bardzo się podniosło po wizycie znajomej z południa. Jakieś 2 lata temu poznałem panią, nomen omen nauczycielkę historii, przewodniczkę z zamiłowania i dodatkowego zarobku... Przyjechała do mej mieściny, bo ma taką wizję, by zjeździć ten kraj wzdłuż i wszerz... a rok temu padło na mnie ;> Odebrałem ich (ją i jej syna) z dworca, wsiedliśmy do samochodu i zapytałem tak pół żartem, czy ich d... nie boli po podróży, i jaką chcą trasę na nocleg... szybką czy widokową?
Koleżanka odparła że widokową, syn nie miał wyjścia, ja zresztą też... słowo się rzekło. Chcąc błysnąć pojechałem tempem spacerowym i zacząłem opowiadać co mijamy, jak to wyglądało dawniej... takie niby bzdury, ale opowiadałem to co zapamiętałem z gazet, książek, co mnie zaciekawiło w artykule z internetu...
Kiedy zajechaliśmy na „nocleg” po ok. godzinie (co i tak było naciągane, bo miasto kilkakrotnie wzdłuż i poprzek przejechałem – stare miasto...) koleżanka bardzo bezpośrednio zapytała mnie czy sobie z niej nie żartuję, i to co o mnie wie, to jakos jej nie pasuje do tego, jak ich obwiozłem po mieście... tzn. wie że jestem mechanik z wykształcenia, na ów czas zajmuję się hydrauliką i „budowlanką”, ale nijak jej nie pasuje to do „wiedzy” o moim mieście, i róznych ciekawostkach.
I to co mnie tak połechtało, to „nawet ja, jako przewodniczka zawodowa nie myślałam że można ciekawie i tyle opowiedzieć w czasie tak krótkiej jazdy...”
I teraz pada pytanie, choć nie specjalnie interesuje mnie historia, a tylko ciekawostki związane z moim miastem, regionem, to czy taka wiedza jest zbyteczna zważając na moją profesję?
To że prócz tego znam się na komputerach, potrafię sam naprawić monitor, odzyskać dane z uszkodzonego dysku, naprawić pralkę, samochód, wzmacniacz... to jest to wiedza zbyteczna?
Oraz to że wiem co nieco o trenach, kto i po co je napisał, pamiętam kawał Bogurodzicy, i co nieco z inwokacji – to jest to wiedza zbyteczna?

Spotkałem się niedawno z przytykiem dot. mojej znajomości angielskiego... słowo daję, dogadam się, „rencami i nogyma”, ale nie swobodnie... lecz jak się okazuje, w pewnym stanie ciała i ducha bywam poliglotą... czyżbym miał jakieś ukryte zahamowania? A może moje „ja” właśnie to traktuje jako wiedzę zbyteczną.. ;)

Co dawała "służba wojskowa" albo jej brak...

 Po przeczytaniu pewnego tekstu ad. 1956 naszły mnie myśli... (straszne, ja myślę?)
Co może dać wojsko? Niestety niewiele, albo i nic... A najbardziej pozwala znienawidzić mundur... i kadrę. Co jest dziś.. nie myślałem, ale co było 20 lat temu...
Nie będę się za mocno rozpisywał, ale pamiętam swoje etapy dorastania do znienawidzenia „armii” w miarę poznawania bezsensowności jej działania...
1. szkoła podst. etos żołnierza – każdy chciał być mundurowym,
2. szkołą zawodowa, stawałem na komisję i chciałem iść do armii... zdziwienie wywołała moja „wiedza” i to że to ja chcę do danej jednostki iść...(A1) – przydział do 2 pomorskiej ;>
3. technikum, kolejna komisja, „odroczenie ze wzgl. Na naukę...” - I tu chyba nastąpił punkt zwrotny w mej „chęci”, już nie byłem tak chętnie nastawiony do służby – był to czas pierwszych „przemian” i zaczynało się otwarcie mówić o przegięciach, o Katyniu, poza tym AK to już nie była wroga „jednostka”... ale nie to zadecydowało o mojej awersji „pierwszej”.
- upośledzony młody chłopak którego przyprowadził ojciec
- chłopak mniej więcej w moim wieku po jakiejś kuracji odchudzającej.
Pierwszy z bardzo widocznym zespołem Downa, widać że samo przebywanie wśród rozhukanej gawiedzi było dla niego udręką i siedział jak na szpilkach...wielu z nas się zastanawiało po kiego diabła takich „stawiają na komisję”... i o jakim „debilizmie” to świadczy (tych wzywających oczywiście), mimo że było nas tam kilkudziesięciu, to jakoś tak się ugadaliśmy, żeby tego ojca puścić bez kolejki... co oczywiście nie przeszło! Pan oficer na prośby ojca był nieugięty. Dzieciak był tak zdenerwowany, że po jakimś czasie zaczął zawodzić, krzyczeć... na co wyszedł kolejny „lekarz” kazał delikwenta uciszyć, ale po chwili o dziwo został wezwany na komisję. Co tragiczne, to nie chciano pozwolić wejść ojcu! Ale jak huknęliśmy to odpuścili, i wszedł ojciec z papierami... Dla nas było oczywiste, że „dzieciaka” na darmo męczyli. Ale komisja uznała kat. „D” (imho porażka systemu).
Drugi przypadek wchodził razem ze mną, wpuszczano nas po 3-5 chłopa, ten kolega przedłożył jakieś papiery i za chwilę został skierowany za parawan, za który biegiem polecieli wszyscy z komisji, tak się przepychali, że parawan został rozsunięty i ja miałem okazję „przypadek” podziwiać... Chłopak przed kuracją musiał ważyć z 200kg – teraz wyglądał troszkę grubiej ode mnie – tyle że po rozebraniu się, skóra z brzucha wisiała mu na kolanach, a z piersi na wysokości pępka. Odroczono go na 6 miesięcy (znowu porażka systemu), mimo wpisów w epikuryzie, co usłyszałem, bo czytano na głos: zakończenie leczenia przewidywane (!) za 24 miesiące..
4. Za namową ojca poszedłem pracować w jego byłej jednostce jako pracownik cywilny – zobaczyłem od podszewki jak wygląda „służba”...albo jak nie powinna wyglądać.
5. początek studiów, kolejna komisja – panowie w WKU patrzyli na mnie i zachowywali się jak bym był z innej planety... ich obcesowość i „kurwienie” (choć sam kląłem, ale nie publicznie) odstręczyło mnie na amen...
6. zmiana uczelni, porzucenie studiów i kolejna komisja – (tu dygresja, całe życie podlegałem pod lecznictwo wojskowe i część lekarzy znała mnie z „cywila”) wszedłem do wku o terminie i o czasie.., na dzień dobry usłyszałem mniej więcej: no kurwa, zjawił się lewus... i jakiś oficer (nazwiska nie pomnę) wypalił: no! S.... zapierdalamy w kamaszki! Już ja cie ustawie...
Tego było dla mnie za wiele, i coś tam odszczeknąłem, po czym dostałem skierowanie na komisję... i do dziś pamiętam też słowa przy wyjściu: a my już szykujemy papiery.. tam cię „naprostują”...
Poszedłem jak na ścięcie, zdrów byłem, tyle że niechętny mundurowi..
Lekarze okazali się „ludźmi”, kiedy wchodziłem na badania, co niektórym wyrywało się: Gdzie się ładujesz? Komisja...(w domyśle pierwsi są przyjmowani i bez kolejki). Na co machałem arkuszem i byłem „przyjęty”, dobrze trafiłem, jeden z pierwszych zapytał mnie bezpośrednio: Chcesz iść?
Co miałem odpowiedzieć? - nie! - i co ja ci tu wpisze?
Zaczęły się wpisy chorób... i kolejne wizyty, panowie tylko kiwali głowami, pytali o bzdury i wpisywali coś sami... na koniec psycholog (psychiatra), nie świrowałem i nie wymyślałem, bo i po co. Pamiętam tylko że czekałem najdłużej na papiery, wszyscy dostali decyzje i poszli do wku, a ja.. czekałem... gdzieś po godzinie wyszedł przewodniczący i wręczył mi dokumenty.
Z decyzji dowiedziałem się że cierpię chyba na 8 paragrafów, m.in.: zwyrodnienie stawów kolanowych (prawda), otyłość wrodzoną (gdyby nie moje obżarstwo, to nie byłoby), oraz jeszcze jakieś nie znane mi inne. Ale co najważniejsze, dowiedziałem się o przepisie który ode mnie oddalił mundur... mianowicie ta otyłość wrodzona ! Brano chłopaków „szerszych” dwukrotnie ode mnie, a mnie wpisali że się nie nadaję... kategoria „D” - niezdolny do służby wojskowej w czasie pokoju.
(system zawiódł) Tylko ja się dowiedziałem, że ś.p. Ojciec mój, miał na pieńku z wcześniej wspomnianym „oficerem” z wku...
Na koniec zaznaczyć wypada, tym co nie wywnioskowali do tych pór, tatko był podoficerem LWP/WP, a w czasie kiedy stawałem na komisję pierwszy raz był już na rencie.
I na swoje pytania z początku tekstu nie odpowiedziałem...