Dawno mnie tutaj nie
było, takie czasy dla gangsterów nastały ;)
Mimo wszystko filmów
co nieco się przewinęło. Do niektórych pozycji wróciłem,
obejrzałem raz jeszcze, i jeszcze raz, i pewnie jeszcze wrócę...
Dlaczego o tym piszę? Jakiś czas temu natknałem się na artykuły
z odnosnikami do stron w których „łowcy” wyłapują błędy,
kiksy w filmach. Faktem jest, ze mogą one być rażące, ale mnie
dopiero świadomość ich istnienia chwilowo przeważnie nastraja
pesymistycznie. Błędy te, są-były do uniknięcia, czy
skorygowania na etapie produkcji, obróbki komputerowej etc. I tak
naprawdę, kiedy o nich wiem, są chwilami drażliwe.
Kilka przykładów?
Prosze:
a) Stara polska
produkcja, „Krzyżacy” - król Jagiełło odbierający „nagie
miecze” ma na ręku zegarek ;), w panoramie z zamku malborskiego
widać w tle wieżowce ;) - fakt, inne czasy... i technika nie była
na takim jak dziś poziomie.
b) Świeższe wydanie,
film produkcji polskiej „quo vadis” w niezwykle doborowej
obsadzie, a tam poniżej togi widzimy trampki ;)
c) „Troja” -
superprodukcja... też nie ustrzegła się błędów... to chyba
jedno ze słynniejszych ujeć, kiedy Achilles stoi na tle nieba, a
tam... spokojnie leci sobie samolot ;)
d) „Battleship” -
jedna z najnowszych produkcji, tyle że... sporo błedów tzw.
„continous action” - co oznacza ze w jednym ujeciu jest tak, a w
drugim inaczej, a obrazowo? W tym filmie widać to najlepiej w
ujęciach po bitwie, kiedy to w jednej chwili załoga jest cała
mokra, ociekająca wodą, a za chwile widzimy że tej wody jakby nie
było... i jedna z końcowych scen, która mnie bardzo zdrażniła,
wybuch statku „matki”, fala uderzeniowa się rozchodzi, a na
bohaterach nawet nie drgnie przysłowiowy włos na wietrze ;>
To tyle, dziś w
praktycznie każdym filmie da się coś wyłapać, a to ktoś z
obsługi planu w kadr się zaplącze, a to niesforne lustro, czy
szyba odbije kamerzystę, i wiele, wiele innych. Co nam, „oglądaczom”
nie musi przeszkadzać, bo w końcu ważna jest akcja i wyobraźnia,
która powinna przysłaniać takie delikatne „niedopatrzenia”.
Dosłownie w tej chwili pomyślałem o teatrze, gdzie do dziś
najważniejszą osobą jest aktor, ten który przenosi nas w świat,
który próbuje nam przedstawić, a środki temu pomagające
(scenografia, stroje, oświetlenie) są tylko „pomocnikami”.
Świat perfekcyjny? A
co to jest...?
Wracamy do seansu...
1. „Blank slate” -
Czysta karta – to ciekawa pozycja dla osób lubiących pogranicze
science fiction, paranormal, i do tego kryminał. Główna bohaterka
stając na krawędzi zgadza się na wszczepienie pamięci innej
osoby, by tym zabiegiem pomóc odnaleźć zabójcę/ów... Co z tego
wyniknie, sami zobaczcie.
2. Total Recall –
Pamięć absolutna – remake słynnego filmu z Arnoldem
Schwarzenegerem pod tym samym tytułem, pozycja bardzo ładnie
skręcona, kilka punktów podkreślających pierwowzór. Zastanowiła
mnie pisownia w samym filmie, nazwa firmy pisana była „rekall” a
w poprzedniku chyba było „recall”
3. „Looper” - Pętla
czasu – kolejna pozycja dla smakoszy SF, a zwłaszcza podróży w
czasie ;)
Poznajemy młodego
chłopaka, zabójcę mafii i śledzimy jego losy związane z
podróżami... w czasie. Dość przewidywalny, a jednak ciekawy i
momentami zaskakujący film, co czyni go wartym poświęconego czasu.
4. „Wing Commander”
-starsza pozycja, bo z 1999r. Ale mnie jakoś ominęła wtedy...
Można by przyjąć jako klasyczny obraz konfliktu zdobywców
przestrzeni i obcej rasy, a na tym tle kilku bohaterów dziarsko
ratujących Ziemię. O ile pamiętam, to film został zrealizowany na
podstawie gry komputerowej pod tą samą nazwą...
5. „The final
coutdown” ad 1980, dla fanów klasyk, dla niezaznajomionych... hmn,
znowu podróże w czasie... (znowu, gdyż... powyżej też były) A
jednak trochę odmienne spojrzenie na temat, losy bohaterów... Jak
dla mnie, mimo że mocno „amerykańsko-patriotyczny”, to jako SF
wspaniały.
To kilka obrazów które
na szybko i „bieżąco” wstrzeliłem w temat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz