środa, 7 listopada 2012

Filmów ogladanie...


Dawno mnie tutaj nie było, takie czasy dla gangsterów nastały ;)
Mimo wszystko filmów co nieco się przewinęło. Do niektórych pozycji wróciłem, obejrzałem raz jeszcze, i jeszcze raz, i pewnie jeszcze wrócę... Dlaczego o tym piszę? Jakiś czas temu natknałem się na artykuły z odnosnikami do stron w których „łowcy” wyłapują błędy, kiksy w filmach. Faktem jest, ze mogą one być rażące, ale mnie dopiero świadomość ich istnienia chwilowo przeważnie nastraja pesymistycznie. Błędy te, są-były do uniknięcia, czy skorygowania na etapie produkcji, obróbki komputerowej etc. I tak naprawdę, kiedy o nich wiem, są chwilami drażliwe.
Kilka przykładów? Prosze:
a) Stara polska produkcja, „Krzyżacy” - król Jagiełło odbierający „nagie miecze” ma na ręku zegarek ;), w panoramie z zamku malborskiego widać w tle wieżowce ;) - fakt, inne czasy... i technika nie była na takim jak dziś poziomie.
b) Świeższe wydanie, film produkcji polskiej „quo vadis” w niezwykle doborowej obsadzie, a tam poniżej togi widzimy trampki ;)
c) „Troja” - superprodukcja... też nie ustrzegła się błędów... to chyba jedno ze słynniejszych ujeć, kiedy Achilles stoi na tle nieba, a tam... spokojnie leci sobie samolot ;)
d) „Battleship” - jedna z najnowszych produkcji, tyle że... sporo błedów tzw. „continous action” - co oznacza ze w jednym ujeciu jest tak, a w drugim inaczej, a obrazowo? W tym filmie widać to najlepiej w ujęciach po bitwie, kiedy to w jednej chwili załoga jest cała mokra, ociekająca wodą, a za chwile widzimy że tej wody jakby nie było... i jedna z końcowych scen, która mnie bardzo zdrażniła, wybuch statku „matki”, fala uderzeniowa się rozchodzi, a na bohaterach nawet nie drgnie przysłowiowy włos na wietrze ;>

To tyle, dziś w praktycznie każdym filmie da się coś wyłapać, a to ktoś z obsługi planu w kadr się zaplącze, a to niesforne lustro, czy szyba odbije kamerzystę, i wiele, wiele innych. Co nam, „oglądaczom” nie musi przeszkadzać, bo w końcu ważna jest akcja i wyobraźnia, która powinna przysłaniać takie delikatne „niedopatrzenia”. Dosłownie w tej chwili pomyślałem o teatrze, gdzie do dziś najważniejszą osobą jest aktor, ten który przenosi nas w świat, który próbuje nam przedstawić, a środki temu pomagające (scenografia, stroje, oświetlenie) są tylko „pomocnikami”.
Świat perfekcyjny? A co to jest...?

Wracamy do seansu...

1. „Blank slate” - Czysta karta – to ciekawa pozycja dla osób lubiących pogranicze science fiction, paranormal, i do tego kryminał. Główna bohaterka stając na krawędzi zgadza się na wszczepienie pamięci innej osoby, by tym zabiegiem pomóc odnaleźć zabójcę/ów... Co z tego wyniknie, sami zobaczcie.



2. Total Recall – Pamięć absolutna – remake słynnego filmu z Arnoldem Schwarzenegerem pod tym samym tytułem, pozycja bardzo ładnie skręcona, kilka punktów podkreślających pierwowzór. Zastanowiła mnie pisownia w samym filmie, nazwa firmy pisana była „rekall” a w poprzedniku chyba było „recall”


3. „Looper” - Pętla czasu – kolejna pozycja dla smakoszy SF, a zwłaszcza podróży w czasie ;)
Poznajemy młodego chłopaka, zabójcę mafii i śledzimy jego losy związane z podróżami... w czasie. Dość przewidywalny, a jednak ciekawy i momentami zaskakujący film, co czyni go wartym poświęconego czasu.


4. „Wing Commander” -starsza pozycja, bo z 1999r. Ale mnie jakoś ominęła wtedy... Można by przyjąć jako klasyczny obraz konfliktu zdobywców przestrzeni i obcej rasy, a na tym tle kilku bohaterów dziarsko ratujących Ziemię. O ile pamiętam, to film został zrealizowany na podstawie gry komputerowej pod tą samą nazwą...


5. „The final coutdown” ad 1980, dla fanów klasyk, dla niezaznajomionych... hmn, znowu podróże w czasie... (znowu, gdyż... powyżej też były) A jednak trochę odmienne spojrzenie na temat, losy bohaterów... Jak dla mnie, mimo że mocno „amerykańsko-patriotyczny”, to jako SF wspaniały.


To kilka obrazów które na szybko i „bieżąco” wstrzeliłem w temat...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz