sobota, 2 lutego 2013

ale się działo...

Z tego całego "bezrobocia" to pasji dałem upust, a z lenistwa to nawet nie chciało mi się opisywać... niby z 50 dni nieobecności, a filmów... ech nie policzę ale grubo ponad 200!

Yuma (2012) - Z dużą niechęcią podszedłem do oglądania, opisy trochę mnie zniecheciły, a że brakowało alternatywy...
Polotu tam nie ma, ale po kilku minutach wskoczyłem w ten kadr i zacząłem oglądanie. Dla wielu młodszych kinomaniaków będzie to pozycja raczej mało interesująca, ale dla roczników 65-75 może okazać się fajnym wspomnieniem, jak i dla mnie było... Film, jak film, przerysowuje pewne schematy, powiela plotki które urosły do miana prawdy. Choć wiele prawdy w tym filmie jest, prawdy przemilczanej, zapomnianej...
Czas nie został stracony, a urok wspomnień... nieoceniony...


Upside Down 2012 – Pod przykrywką romansidła niezwykle urokliwe fantasy – tak wielkim żartem, świat wynalazków to świat męski, a baby? No baby tak naprawdę, to tylko do kochania ;)


Intouchables (2011) – fascynująca historia skręcona na faktach – życie potrafi płatać figle, jedne brutalnie rzucają o ziemię... inne... inne mogą być przyczynkiem do czegoś niezwykłego w naszym szarym i zblazowanym świecie. IMHO film dla rekruterów – pomyślcie czasem kogo tak naprawdę szukacie :)


Trzy cale (2012) – fantastyka pełną gębą, choć na pozór dziecinnie ukazana. Czas chyba uświadomic ludziom i nie ludziom, że życie to stałe zmiany, mutacje, przypadki nieodgadnione, ale też autorom komiksów uświadomić że moce którymi bohaterów obdarzają nie wzięły się z „powietrza” ;) choć w tym przypadku można by tak to nazwać – w przenośni oczwiździe ;)


Silver Tongues (2012) – przyznaję, film zaskoczył mnie, myślałem że mam do czynienia z jakimś remakiem Bonnie i Clayda, ale brakowało strzelanek... a już zakończenie... wyprowadziło mnie z równowagi!


Les Papas Du Dimanche (2011) – taki klasyczny obraz rozpadającego się świata – świata opartego o jednostkę rodzinną, cytując prawie "kiedyś jak coś się psuło, to się to brało i naprawiało...", dziś łatwiej jest wymienić, ale to też jest sztuka, by nie wymienił stryjek siekierki na kijek...


Stolen (2012) – właściwie czego można oczekiwac? Ano klasyka, trochę inwencji... tfurczej, i jakby powielony schemat z kilku innych podobnych pozycji, ale zabić nudę zimową idzie ;)


Das Leben der Anderen (2006) – starsza pozycja, lecz jakże aktualna, nie wiesz, nie wiesz... nie rozumiesz nic... a oni wiedzą o tobie znacznie więcej... Ale, przyjdzie czas i na te gumowe ucha ;)


Joyeux Noel (2005) – I wojna światowa i jej tragiczność, bezsens pokazana oczami zwykłych żołnierzy, którzy potraktowani zostali jak przysłowiowe mięso armatnie – a w tym wszystkim... cicha noc... z ust gwiazd...



Trochę staroci:
Damnation Alley (1977) – klasyka sajens fikszyn – a własciwie film katastroficzny o sztuce przeżycia i dążeniu do utrzymania stada, bycia w stadzie... bo człowiek to brzmi tłumnie...


The Day the Sky Exploded (1958) – jak poprzednik, "ci amerykanie, to oni nie są tacy źli, oni najpierw napadną a potem przeproszą..." – jak dawno temu mawiał Smoleń, od siebie dodam, oni świat popsuja, ale potem naprawią... po swojemu ;)


Uff, na dziś wystarczy... PAN JEST ZADOWOLONY.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz